poniedziałek, 30 września 2013

Behind The Scenes - Sahara shoot

Hej! W końcu zebrałam się w sobie, żeby pokazać Wam zdjęcia bekstejdżowe z piaskowej sesji, która odbyła się jeszcze w sierpniu. To było bardzo wesołe popołudnie!


 Najtrudniej było wdrapać się na górę :P




Trzeba było też poskromić wiatr..



..i światło.



Między ujęciami można było korzystać z pięknej pogody.





A na koniec zrobić sobie wspólne fotki.









modelka: Asia Majda
make up artist: Ewelina Grzybowska
pomoc ze światłem: mój Krzyś :*

środa, 18 września 2013

Jeden dzień z życia.



Taki właśnie widok miałam przed oczami, gdy się obudziłam. Sięgnęłam po aparat, bo bardzo mnie to rozbawiło, a potem pomyślałam sobie, że w takim razie będę robić zdjęcia już do wieczora, żeby mieć przekrój takiego jednego z późno wakacyjnych dni.


Kiedy już zebrałam się w sobie, żeby wstać, Bazyl łypał na mnie swymi bursztynowymi oczętami. Oboje byliśmy głodni.

Zeszliśmy do kuchni, Bazyl dorwał się do miski, a ja zabrałam się do robienia mojego ulubionego śniadania - owsianki na wypasie. W radiu najpierw 'Trójkąty i kwadraty' a zaraz potem 'Copacabana', która zawsze pozytywnie mnie nastraja. Jeśli nie znacie to polecam: http://www.youtube.com/watch?v=0VT4RBNunj0

Byłam mile zaskoczona, gdy okazało się, że wyjątkowo żaden z domowników nie pożarł żadnego ze składników mojej owsianki. 



Mama zawsze śmieje się ze mnie, że jem te swoje papki, a chłopak, że żywię się paszą dla koni.. ale naprawdę nie wyobrażam sobie lepszego śniadania! No chyba, że jajecznica na kaca, ale to już zupełnie inna bajka..


Śniadanie standardowo spożyłam przy grze Harvest Honors.
(Tu pozdrawiam Kasię, przez którą tak się w to wciągnęłam)


Potem przyszła kolej na ćwiczenia

i kąpiel.


I w końcu spacer z moim dorodnym posokowcem (mama nazywa go wilkorem, ale pewnie nie byłabym lepsza, gdybym pochłaniała Pieśń Lodu i Ognia w takim tempie co ona).


Spacer jak spacer, poszło gładko, żaden rowerzysta nie stracił stopy, więc można by powiedzieć, że Bazyl robi postępy.


Po powrocie szybkie ogarnięcie się i wymarsz do miasta. Normalnie z lenistwa pewnie bym tam pojechała, ale auto było akurat w warsztacie (i nie, to nie ja je zepsułam!).

Niestety zakupy nie doszły do skutku, ciężko znaleźć coś dla siebie w tak wielkiej metropolii jaką są Żary.. ale za to fotałkę ratusza zrobiłam.


Potem zawiedziona odwiedziłam moją psiapsiółę, która ciężko pracowała, by każdy, kto ma ochotę napić się beczułki lub innych wysokiej klasy trunków, mógł to uczynić. Każdemu spragnionemu polecam żarski sklep 'Wszystko co szkodzi ale tanio'.


Kiedy już obgadałyśmy wszystko, co miałyśmy do obgadania, opuściłam ten używkowy raj, a w nim moją Kejt. Zaszłam jeszcze do dwóch miejsc, w tym do kwiaciarni i ruszyłam w stronę domu.


Ach to tętniące życiem miasto, te tłumy w centrum..


Ostatecznie jedyny mój zakup tego dnia (okazał się prezentem trafionym w dziesiątkę).


Po powrocie odwiedziła mnie moja druga połówka.
Jednak nie spędziłam w domu zbyt dużo czasu, bo miałyśmy w planach odwiedzić z Kasią stadninę.


Przyjechałyśmy lekko spóźnione i nie miałam kiedy zrobić zdjęć przed jazdą. Jak już rozsiodłałyśmy konie, było ciemno i jedynym interesującym je zajęciem było pochłanianie kolacji, zdecydowanie nie były zainteresowane pozowaniem do zdjęć.


Po przyjeździe do domu miałam trochę czasu, żeby posiedzieć z rodzicami, następnie zaczęłam się szykować na wieczór.


Poszliśmy małą ekipą na piwo, po godzinie zmieniliśmy lokal na taki, w którym odbywało się karaoke. Momentami żałowałam, że śpiewać może dosłownie każdy, ale potem już tylko mnie to bawiło. Na parkiecie szalała jedna laseczka, która wyraźnie szukała samca. Niebawem jednak ona i jej dwie koleżaneczki wyszły z imprezy, co bardzo mnie zdziwiło, ale Kaśka dobrze to podsumowała 'w końcu trzeba jutro wstać do gimnazjum'.

Posiedzieliśmy, pośmialismy się, zrobiło się późno, więc wyszliśmy. W powrotnej drodze pomyśleliśmy sobie, że w sumie szkoda już teraz kończyć ten wieczór (a właściwie noc), więc imprezę kontynuowaliśmy u kumpeli.




Nie zabrakło też romantycznego klimatu:

Wróciłam do domu naprawdę zmęczona, ogarnęłam się i starając się nie obudzić nikogo, poszłam do siebie.

Pokiziałam jeszcze szyszki, dałam im papu i położyłam się do łóżka.




A na dobranoc machnęłam jeden rozdział tego cudeńka <3


|| Pewnie można by ozdobić podobny post lepszej jakości zdjęciami, może bardziej dopracowanymi.. ale to już nie byłoby takie prawdziwe, a ustawione, a przecież nie o to chodziło. Buźka (;