Zgodnie z zapowiedzią podzielę się z Wami kilkoma fotkami z ostatniego spontanicznego wzięcia aparatu w łapki. Pierwsze mogliście zobaczyć już na photoblogu lub facebooku.
Dużo myślałam o tym, co mnie tak mocno odsunęło od fotografii na długi czas. Nauka, obowiązki, zima - okej, to wszystko brzmi jak niezłe wymówki, ale przecież już nie raz udowodniłam sobie i innym, że dobrą organizacją można przeskoczyć natłok obowiązków, a odpowiednią determinacją niekorzystne warunki pogodowe. Niestety problem leży gdzie indziej.. Nigdy nie napisałam jak to było naprawdę, więc może teraz jest dobry moment by to uczynić.
Równo rok temu razem z Aurelią wyruszyłyśmy w Polskę, ja z zamiarem fotografowania a ona modelowania. Nocowałyśmy u przypadkowych ludzi, którzy okazywali się niesamowicie pomocni i sympatyczni. Im dalej jechałyśmy tym było lepiej :) Miałyśmy dużo szczęścia trafiając na tak wspaniałych gospodarzy, niestety nie zawsze miałyśmy tyle szczęścia jeśli chodzi o osoby, z którymi umawiałyśmy się przez portal maxmodels.
Nie traktowałam tego wyjazdu jak potencjalnego zarobku, nie taki był zamysł. Chciałam skorzystać z możliwości współpracy z ludźmi z różnych stron Polski. Odwiedziłyśmy Poznań, Trójmiasto, Toruń i Warszawę, w planach była jeszcze Łódź, ale po wydarzeniach z poprzednich miast odechciało mi się podróżowania..W każdym razie finansowo wyjazd miał wyjść na zero - umówiłam się na kilka płatnych sesji, które łącznie pokryłyby koszty biletów i wyżywienia. Taki był plan.
Kiedy wyruszyłyśmy, stopniowo zaczęło się okazywać, na jak bardzo niepoważnych ludzi trafiałyśmy. Na pierwszy ogień poszły płatne sesje, z której ANI JEDNA nie doszła do skutku. Nastąpiła jakaś niesamowita plaga zachorowań, wypadków, kradzieży telefonów, odcięć od Internetu i pewnie innych ciekawych zjawisk, o których nie było mi dane się dowiedzieć, gdyż osoby, z którymi się umówiłam nie wysiliły się nawet na żadne tłumaczenia. Być może tak naprawdę osoby te zostały stracone podczas trzęsienia ziemi w centralnej Polsce lub pochłonęło je tsunami na pomorzu, a ja teraz bezczelnie z nich szydzę.. Będę smażyć się w piekle.
Podobnie było z sesjami, za które nie miałam dostać żadnych pieniędzy. Pamiętam, że w Poznaniu ustawiłam się z wizażystką i modelką na drugim końcu miasta, wszystko było dopięte na ostatni guzik.. Jednak coś mnie rano podkusiło, żeby zadzwonić do wizażystki, czy wszystko na pewno jest jasne (chociaż teoretycznie miała mój numer i mogłaby sama to zrobić w razie niejasności). Wybrałam numer, czekałam.. Cisza. Dzwoniłam do niej wiele razy z takim samym skutkiem. Skontaktowałam się z modelką, powiedziałam jak się sprawy mają, musiałyśmy radzić sobie same- własnymi kosmetykami i moimi wątpliwymi umiejętnościami. Inny przykład: Gdańsk, godzina 10:00 przychodzę ja, przychodzi modelka, ale ani widu ani słychu o wizażystce. Dzwonię, abonent niedostępny, no to sru z modelką do najbliższej drogerii co by zorganizować jej prowizoryczny makijaż. Po powrocie do tymczasowego domu, w swojej skrzynce znalazłam wiadomość o treści 'sorry jednak nie mogłam przyjść'. Powstrzymałam się od napisania jej czegokolwiek.
Kiedy już wszystkie osoby od płatnych sesji mnie wystawiły, napisałam do kilku modelek czy nie zwróciłyby mi za bilety miejskie. Wtedy okazało się, że 5zł jest niesamowitym majątkiem i proszę o zbyt wiele - może to był mój błąd. Od jednej usłyszałam wtedy, że jak ja śmiem prosić ją o tę parę złotych, że to ja jeszcze powinnam jej zapłacić za to, że stanie przed moim obiektywem.. Dodam, że dziewczyna miała na swoim koncie zaledwie kilka nieprofesjonalnych zdjęć, owszem, miała warunki na modelkę, ale zdecydowanie nią jeszcze nie była.. a po wymianie kilku wiadomości miałam wrażenie, że piszę co najmniej z Kate Moss ;]
Długo by wymieniać nieprzyjemne sytuacje z tej zeszłorocznej wyprawy, ale nie chce się już na tym skupiać i roztrząsać to, co mnie zabolało. Cieszę się, że w tym morzu nieodpowiedzialnych i nierozgarniętych ludzi, spotkałam też osoby, z którymi chętnie bym się jeszcze kiedyś zobaczyła (np. Zuza Kołodziejczyk, Czarna Pantera, Ania Walachnia, Ada Barbarewicz). Niestety od tamtej pory czuję straszny niesmak do ludzi i portalu, przez który umawiałam się na zdjęcia, patrzę na czyjś profil, otwieram okno do napisania wiadomości i słyszę we własnej głowie 'i tak cie wystawi, po co znowu masz się rozczarować?'. Biały krzyżyk na czerwonym tle w prawym górnym rogu załatwia sprawę.
Postaram się, żeby kolejny post pojawił się jeszcze przed Woodstockiem, ciao!
Edit: no i się nie udało :<
Edit: no i się nie udało :<
Lu